Zapach jesieni…

„Z powieścią pisaną sercem jest jak z miłością. Ważna ta ostatnia, nie pierwsza. Najbardziej autentyczna, staranna i z duszą. Kreowana każdym mrugnięciem powiek, zapachem poranka, mozolnym podtrzymywaniem życiowej aury. Tu pojedyncze słowo ma znaczenie, bo z upływem lat zaczyna się je szanować. Wszystkie maje, wiosny i lata wnikają w jego sens. A nawet jeśli nie ma sensu, to też najlepiej oddaje stan ducha i ciała, które już nie broni się za wszelką cenę przed nieuchronnym upływem czasu. Kiedyś nie pojmowałem fenomenu Granda, cichego urzędnika z merostwa, który czuje, że przegrał życie i marzy o napisaniu książki wszech czasów. W myśl tego ambitnego zamysłu cyzeluje jedno zdanie. Dzień po dniu, nie ruszając z miejsca. Dziś ten absurd nie jest dla mnie taki oczywisty”. AR