
To już 13 lat…
Heath Ledger, jeden z moich ukochanych.
Nie lubię jego Jokera, choć musze przyznać, że jest perfekcyjny w każdej minucie!
Ta rola go zabiła, zmusiła do wejścia na orbite ciemności, z której nie chciał wrócić.
Zabłysnął, i spalił się. Spłonął w ogniu autokreacji.
Był jak iskra. Jak błysk supernowej.
Tęsknię, marzę, wymyślam mu nowe role.
Dla mnie pozostał na wieki tym uśmiechniętym chłopakiem.
***
***
Goodbye, Heath…
Albo raczej Good night!
Bądź wola Twoja.