
Ranna, rano.
Ranek, na maseczkowym bezdechu
Pośród mgły porannej
Zaczynam bez pośpiechu
Z dodatkiem imbiru w kawie
I pudełka czekoladek Wedla
By służył zmysłowej zabawie
Wstał już ów ranek znużony
Zobaczył mą skórkę gęsią
I nagość dostrzegł, zgorszony
Bo goła jak stepy pustka
Rozpostarta w mej głowie
Jak z monogramem chustka
Ledwo „dzień dobry” wypowie,
Uleci z wiatrem do świata
Jak zapach myśli spłoszony
Uśmiechem z gazety, wariata
Njusów stekiem pikantnym
Przerażony i ożywiony
***
P.S. Elżbieta Dmoch, jedna z najpiękniejszych naszych wokalistek, ever!
Smukła, jak flet, na którym przygrywała z niewysłowionym wdziękiem.
Motyl polskiej muzyki, folkowa dama,
gwiazda w mojej podstawówce!
Jej długie spódnice i buty na koturnie,
piękne włosy i oczy.
A muzyka wciąż tak samo zachwyca!
P.P.S.
Autorką zdjęcia jest Anka Zhuravlewa, dziękuję!