
Bywają takie dni…
Właśnie zaśpiewał domofon.
Uprzejma pani przedstawiła się,
i przystąpiła do ofensywy z pytaniem,
czy zastanawiam się nad swoją przyszłością.
Odrzekłam, że owszem,
ale tylko po kieliszku wytrawnego,
w godzinach wieczornych…
Właśnie zaśpiewał domofon.
Uprzejma pani przedstawiła się,
i przystąpiła do ofensywy z pytaniem,
czy zastanawiam się nad swoją przyszłością.
Odrzekłam, że owszem,
ale tylko po kieliszku wytrawnego,
w godzinach wieczornych…
A ja, (a co!) wpuściłem kiedyś Świadków Jehowy.
Powiedziałem im, że skoro wszyscy na nich wieszają psy to ja też chcę, ale przed tem chcę się dowiedzieć dlaczego mam to robić.
Przyszli kilka razy.
Pogadaliśmy trochę, ale bez jakiejś lipy.
Każdy pozostał przy swoim.
Czasami ciekawie jest poznać zapatrywania innych.
„Każdy pozostał przy swoim.” To jaki był sens tych pogawędek? Wystarczyło poczytać w necie.
No nieźle, osobiście mam alergię na wszelkiej maści nawiedzonych, ale, że wesoły że mnie ludek to pewnie odpowiedziałbym podobnie.
Czasami mam skłonnosci do wygłupów, zwłaszcza gdy rozmawiam przez domofon. Bo czuję się panią, nie tyle życia i śmierci, co guzika, który wpuszcza, lub nie. Do środka.