Booksa czyta i recenzuje

 

 

Następna przychylna recenzja „Zimy”!

Książka Anny Rybkowskiej to zabawna, intrygująca, emocjonująca, a jednocześnie odrobinę tajemnicza i magiczna opowieść o losach Bereniki Popielawskiej, rozwódki, matki dwójki dorosłych dzieci, która pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany spadek po swoim dawnym kochanku, znanym malarzu, Maksymilianie Styksie. Okazuje się, że mężczyzna zapisał kobiecie posiadłość w maleńkiej podlaskiej wsi Naboków. I to posiadłość nie byle jaką, bo składają się na nią starodawny dom, zabudowania gospodarcze, lasy, łąki, bagna, nawet jezioro. Warunek przejęcia tego spadku jest jeden – Berenika musi zamieszkać tam na rok.

Cała sprawa jest o tyle dziwna, że z tymże artystą wiążą kobietę traumatyczne, starannie wypierane ze świadomości wspomnienia i to sprzed wielu, wielu lat, więc taki prezent z zaświatów wydaje się co najmniej absurdalny i surrealistyczny. Tym bardziej, że oprócz wspomnianego obowiązku rocznego „zasiedzenia” terenu Berenika ma też odbyć nietypową podróż przez wszelkiego formatu zapiski Styksa.

Kiedy Popielawska ostatecznie decyduje się na udział w tym ekscentrycznym przedsięwzięciu i opuszcza swój rodzinny Poznań, chorych rodziców oraz swoje dzieci, akcja nabiera tempa i z każdą kolejną stroną zaskakuje coraz bardziej. Na niczego nieświadomą Berenikę z dnia na dzień „spadają” niechętni tubylcy, kilku potencjalnych absztyfikantów, znikające przedmioty, podrzucane i okaleczane zwierzęta, tajemnicze przejścia oraz budzące grozę opowieści o zmarłych. Na domiar złego dzienniki, wspomnienia i filmiki nagrane przez Styksa niejako fakultatywnie mącą i tak kruche podstawy berenikowego żywota i sprawiają, że kobieta czuje się jeszcze bardziej zagubiona, bezbronna, manipulowana i sterowana niczym bezwolna marionetka.

W tle tych osobliwych wypadków rozgrywają się też inne, może mniej fantazyjne i odrealnione, ale chyba najbardziej życiowe wydarzenia, takie jak nagłe porywy namiętności, zdrady, konfrontacje z bezinteresowną okrutnością ludzi, z ich ciekawością, zacofaniem i niechęcią do wszelkich zmian.

Całość okraszają ponadto dynamicznie rozpisane sceny ujęte w ramy krótkich rozdziałów, barwne postaci, osobliwy język niektórych bohaterów (podlaska gwara!) i sporo psychologicznych smaczków.

Nic, tylko czytać!

Naprawdę warto poświęcić swój czas tej książce i tej autorce. Jestem zaskoczona na duży plus i bardzo się cieszę, że wydany w 2020 roku „Uśmiech zimy” to dopiero pierwsza z czterech części cyklu „Ślady życia”. Bo z chęcią poznam ciąg dalszy tej historii.

***

Booksa, dziękuję! Chyba nadajemy na podobnych falach 

https://booksarecenzuje.wordpress.com/

 

https://booksarecenzuje.wordpress.com/recenzja,uśmiechzimy,