Ania

Dziś nie będzie o żołnierzach wyklętych.
***
Dziś będzie o kobiecie, która się kulom nie kłania!
Aniu, jesteś dla mnie wzorem.
Podziwiam Twój talent i moc charakteru!
Bo jesteś silniejsza od kogokolwiek ze znanych mi ludzi!
Oby otaczający nasz koszmar nie czynił większego spustoszenia, oby wróciła jako taka „normalność”.
Jesteś szlachetnym dowodem ludzkiej niepokory, pośród morza głupoty, podłości i fałszu.
***
Oto co pisze Ania:
To już 11 lat, odkąd zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Wciąż pamiętam pobyt w szpitalu. To wówczas zrozumiałam, że objawy, które występowały u mnie znacznie wcześniej miały swoją przyczynę w samym centrum organizmu: w mózgu ( a pierwsze objawy pojawiły się w szkole średniej- były to głównie przejściowe kłopoty ze wzrokiem, ciągłe zmęczenie i niezborność ruchów).

Stwardnienie rozsiane w dobie pandemii

Od tego czasu minęło 11 lat. 11 lat, w których moje zdrowie pogarszało się powoli, acz systematycznie. Były to jednak lata, gdy turnusy rehabilitacyjne łagodziły nieco silną spastyczność, a neurolog, u którego byłam 4 razy w roku był w stanie reagować na pojawiające się nowe objawy i pogłębiające uszkodzenia Ośrodkowego Układu Nerwowego.
Niestety, to już było i raczej nie wróci. W 2020 roku wybuchła pandemia i od tego czasu ten świat się zawalił. Od 2 lat nie byłam na turnusie rehabilitacyjnym. W tym czasie miałam 1 wizytę u neurologa, na którą udało się pojechać, gdy na chwilę przywrócono część połączeń.
Tymczasem na skutek stresu, braku opieki medycznej i rehabilitacji choroba nadrabia chyba całą dekadę.

Moje objawy

Od 2010 roku cierpię na niedowład 4- kończynowy spastyczny. Obecnie objawy są tak nasilone, że miewam trudności z poruszaniem się, a podczas nasilenia spastyczności moje kończyny są w stanie wykręcić się o 180 stopni. Niemożliwe? A jednak! Sama bywam zdumiona widząc, co się z nimi dzieje i zastanawiając się, jakim cudem jeszcze nie potrzaskały kości.
Dołączyły do tego ataki epilepsji, które potrafią wyłączyć mnie z normalnego funkcjonowania i odciąć od rzeczywistości. Nie chodzi nawet o drgawki, ale o burzę w głowie, która kończy się całkowitym wyczerpaniem. Mija trochę czasu, zanim po takim ataku wróci pełna świadomość.
Słyszeliście o „uścisku SM”? W Polsce nie jest to zbyt często opisywany objaw, a jednak występuje. Jest to uczucie, jakby potężne imadło zacisnęło się wokół tułowia, zgniatając narządy wewnętrzne i klatkę piersiową. Każdy oddech, każdy ruch wiąże się z ogromnym bólem.
Do tego dochodzi prozopagnozja. Niewielu pewnie słyszało o tej jednostce, ale uwierzcie, jest bardzo dokuczliwa. To zaburzenie, w wyniku którego często nie rozpoznaję twarzy znajomych. Wydaje się abstrakcyjne, ale istnieje naprawdę. Mogę przejść obok i po prostu Was nie poznam. Muszę wielokrotnie kogoś zobaczyć, zakodować cechy charakterystyczne, np. nos, oczy, albo znamię, żeby później połączyć twarz z osobą. Najtrudniej jest teraz, gdy kontakty są ograniczone. Wszystkie twarze zlewają mi się w jedną. Przepraszam za to.
Kolejny objaw to zmęczenie. Nasila się ono do tego stopnia, że bywają dni, kiedy nie mogę wykonać najprostszych rzeczy. Planuję, przygotowuję i nagle… koniec. To nie jest lenistwo, ani wygodna wymówka. To potężne, obezwładniające zmęczenie, którego nie można pokonać.
To jednak nie wszystko. Od początku choroby zmagam się i z innymi dolegliwościami. Stwardnienie rozsiane (SM) ma w swoim arsenale znacznie więcej objawów, które często odbierają chęć do działania, a nawet… życia. Nie ma przed nimi ucieczki. Wśród nich są zawroty głowy i zaburzenia równowagi, prowadzące do upadków (bliskie spotkania z chodnikami i podłogami to dla nas codzienność); drżenia, przez które wszystko wypada z rąk (sama nie zliczę potłuczonych szklanek, kubków i talerzyków); zaburzenia uwagi i koncentracji ograniczające lub uniemożliwiające umysłowy wysiłek; zaburzenia w przełykaniu; przeczulice; problemy z mową, słuchem i wzrokiem; zmiany nastroju i wiele, wiele innych.
Osoby, które podobnie jak ja, zmagają się z tą chorobą doskonale znają każdy aspekt SMu. Są one dla nas codziennością. Musimy z nimi żyć; świadomi tego, że w każdej chwili możemy zostać zaatakowani i powaleni na ziemię. Mimo to, za każdym razem staramy się podnosić i nie tracić wiary.

Pozostawieni sobie

Obecnie, w dobie pandemii wielu z nas jest praktycznie pozbawionych pomocy. Nie wszędzie są poradnie SM, neurolodzy, czy odpowiednia rehabilitacja.
Niedostępne poradnie
Wycofane połączenia międzymiastowe
Brak rehabilitacji
Brak kontaktów i bodźców zewnętrznych, dzięki którym mózg był w stanie uczyć się na nowo wielu rzeczy.
To obecna rzeczywistość.
Jeżeli pandemia potrwa jeszcze długo, prawdopodobnie nie będę już w stanie chodzić, pisać i funkcjonować wśród ludzi. To straszne, ale właśnie tego najbardziej się boję.
Jeżeli się uśmiecham, robię to dla Was. 

***
P.S. Ania jest autorką wielu powieści.
Nieustająco zapraszam na jej stronę.