… sytuacja…

 

Wraz z noworocznymi życzeniami na Fb wiele osób narzeka na pandemię, na polityków, na ludzką niesprawiedliwość (choć w moim mniemaniu sprawiedliwość jest utopią, bo już na starcie jesteśmy nierówni!) Grono ludzi, których szanuję rozdrapuje narodowe rany, bezustannie patrzy władzy na ręce, krytykuje wszystko i wszystkich dookoła. 

Co rusz trzeba coś poprzeć lub odrzucić, kogoś pochwalić, lub storpedować!

Wiadomo, okrucieństwo, wojny, szwindle, zatrucie środowiska, machlojki urzędników, nieuczciwość na każdym kroku, wyzysk, pobłażliwość dla darmozjadów, inflacja, wadliwe służby, brud, smród i kłamstwa… Nieskończona lawa zła, obojętności, strachu, zmęczenia, podejrzeń i gry pozorów.

Czy bycie sobą w takim świecie jest egoizmem? Czy wolno być szczęśliwą, jeśli wokół płonie świat, nikczemność i pycha zbierają obfite żniwo, ludzie oddają życie za czyjeś chore ambicje, bujność natury niknie na naszych oczach w asyście cywilizacji, a politycy pławią się w śmierdzącym sosie, przy akompaniamencie braw lub okrzyków nienawiści? Każdy z nas ma jedno życie, i dobrze, jeśli prowadzi go busola czyjegoś serca. Bo nawet najsilniejszy, najbogatszy i najmądrzejszy nie ma wszystkiego. Nie zdoła załatwić sobie wieczności. Co najwyżej może mniemać, że jest na tyle wszechmocnym, by strącać innych do piekła. Ale nawet on nie jest w stanie przewidzieć, co się z nim wydarzy za godzinę.

***

P.S. Miewam wątpliwości co do tego przewodnictwa. Ale pogrążanie się w rozpaczy nikogo nie czyni lepszym.

Człowiek potrzebuje wsparcia kogoś życzliwego, o kogo sam może się pomartwić. AR, Dotyk lata.

Ilustracja, Noma Bar, Pinterest