
rpt
Bezsenność
Chodzę spać o dziwnych porach. Raczej wcześnie, i na ile plan dnia pozwoli, bo od kilku lat fatalnie sypiam. Pogodziłam sie z faktem, że najlepiej spało mi się kiedy dzieci były małe, czyli kilka dekad do tyłu. W jakiejś zupełnie innej erze, w której istnienie ledwo wierzę.
Dzisiaj obudziłam się po pierwszej w nocy. Wlazłam do łóżka przed dwudziestą drugą, korzystając z dobrodziejstwa zmęczenia, i naturalnej senności, jaka mnie nieoczekiwanie naszła.
No, to sobie pospałam!
Po przebudzeniu weszłam z telefonu na fejsa, a tam całe grono bezsennych wampirów, pokutujących w środku nocy, jak harcerze, na absurdalnej warcie, koło kotła z zupą. Tak mi mama opowiadała, z wyraźnym udręczeniem wspominając swoje dzieciństwo. Dlatego mi nie dała wstąpić nawet do zuchów! Byłam jej zdaniem, dzieckiem zbyt delikatnym. Na te kotły z zupą?
Obejrzałam kilka gadających głów, przemawiających do narodu, ze swoich kanałów, przy czym nie ironizuję, oni mają swoje strony, i kanały. Oraz tysiące widzów i wyznawców. Strzelanina w Wiedniu, koronawirus, koronawirus, koro…na…nana. Stand upy, wywiady, porady, i parady. Sen nie zechciał przyjść do czwartej. Wstałam, by zjeść śniadanie. Wciąż ciemno, w dzień, i w nocy, co za różnica, kiedy jestem aktywna, skoro prawie nie sypiam? Wszystko jedno, jakie ciemności wybieram. Nie znoszę listopada, prawie tak samo, jak stycznia. Dwa najbardziej depresyjne miesiące w roku.
Ugotowałam jajko na miękko, posmarowałam chleb, zagrzałam mleko. Dawno nie jadłam normalnego śniadania. Właściwie dlaczego, skoro nigdzie sie nie spieszę? Sól w solniczce z napisem po włosku, że morska. Pieprz, po którym zawsze kicham.
Od ósmej mam dyżur u wnuka, który jest podziębiony, i nie idzie do przedszkola. Synowa pracuje w domu. Nie opłaca się już spać, muszę wyjść przed siódmą z domu.
Kawa i biszkopty. Kocisko buszujące między talerzami, źle wychowane, i z wieczną pretensją, ktora ma we mnie wywołać wyrzuty sumienia, bo przecież odważyłam się zjeść ! A o niej zapomniałam, wstyd i hańba, co ze mnie za bezbożnica! Olałam futrzaną boginię!
O pietej czterdzieści odzywa się dostojna wiolonczela. Mój sygnał budzika. Już dawno jestem na nogach, kawa wystygła, jak zawsze. Nie znam nic lepszego niż zimna kawa, przed świtem.
W co ja się dzisiaj ubiorę?
Sporo wrażeń nocno-porannych. Dobrze, że chociaż jest piękny dzień. 😘🌷🌷
I nadal nie śpię!